Pierwsze prawdziwe jesienne chłody zajrzały do mojej szafy. Silnym powiewem przenikającego wiatru odświeżyły płaszcze i kurtki, no i może trochę cieplejszych ubrań. Przyznać trzeba, że w jakiś magiczny sposób większość garderoby z zeszłego sezonu wyparowała. Zniknęła. No to co ja właściwie nosiłam zeszłej jesieni? Zostawiam to pytanie, zanim mój mąż zacznie dochodzić prawdy :) Cóż, faktycznie niewiele tego zostało, ale trikiem zmyślnej kobiety, jakoś trzeba będzie sobie poradzić. Jakieś sukienki, trochę koszul i bluzki, które już na samą myśl kontaktu z ciałem w taki dzień jak dziś, przyprawiły mnie o gęsią skórkę. Na szczęście, na końcu wieszaka znalazłam kilka miłych dla oczu i palców, dzianin. W dzieciństwie kojarzyły mi się z „byle czym”, z czymś co musiałam założyć żeby nie zmarznąć w drodze do szkoły! Uwierzcie, że długo nie mogłam na nie patrzeć! Na szczęście to już przeszłość! Dziś sweterki i swetrzyska to ulubione elementy mojej garderoby! Swetry w pojedynkę. Swetry w towarzystwie innych dzianin, oraz swetry w kontr towarzystwie delikatnych i zwiewnych tkanin. Może to dobrze, że dopiero dziś dojrzałam do dzianin. W tak ogromnym przepychu jaki widzę w sklepach, jest co wybrać dla siebie. Dziś dzianiny wiodą prym! Dziś, nikt nie ogranicza się do ogromnego szala czy czapki z wełny. Swetry, spódnice, sukienki, rajstopy a nawet spodnie. Te ostatnie może dla bardzo odważnych i bardzo chudych, ale dla każdego znajdzie się coś dzianinowego! Modele, wzory i kolory przechodzą najśmielsze oczekiwania, a Norwegia to główny nurt tegorocznych projektantów dzianinowych trendów! Zanim jednak wybiorę dla siebie sweter, który będzie musiał  zaprzyjaźnić się z całą resztą mojej garderoby, kupiłam pięć….. motków pięknej, czekoladowej włóczki. Nowy sezon swetrowy w mojej garderobie, otworzy jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny i wyłącznie mój, mały, brązowy sweterek.