Przyszła jesień. Szale, czapki, kapelusze. Wełny, swetry i subtelne koronki. Razem bądź osobno. Jak kto lubi. W pojedynkę i na cebulkę. Bo jesienią drogie Panie, najważniejsza jest wyobraźnia i dobry nastrój!

Mimo olbrzymich możliwości stylistycznych jakie daje nam ta cudowna pora roku, nic się jednak nie zmieniło. Małe, szare, ponure miasto. Chodnikami, w smutnych, burych i zbyt obszernych kostiumach, przemykają byle jak ubrane, wtapiające się w tłum, zmęczone kobiety. Nikogo nie dziwią zniszczone buty z których obcasów już dawno zdarł się flek. Nikt nie zwraca uwagi na koszmarne fasony i kompletnie nie trafione kroje ubrań, a kolory…. właściwie jakie kolory, przecież czerń nie jest kolorem! Dlaczego nie dziwią nas źle skrojone i nie modne marynarki, które zresztą od początku prawdopodobnie z modą niewiele miały wspólnego, a za normę już uznaje się przyciasne spodnie, bezlitośnie zdradzające nie najładniejszą bieliznę i zbyt dużą warstwę wylewającego się tłuszczyku? Czy to jest na tyle przyzwoite i normalne, że postanowiłyśmy nie zwracać na to uwagi? Czy może boimy się przyznać do tego, jak bardzo ważny w naszym życiu jest wygląd zewnętrzny? A może jednak jesteśmy tak bardzo tolerancyjni że sądzimy, iż każdy ma prawo wyglądać tak jak chce! Brawo! Jeżeli tak, to dlaczego tak trudno w deszczowy dzień przebrnąć przez to miasto w kaloszach? Dlaczego mniej dziwią rozczłapane i przemoczone czółenka niż but na miarę deszczowej pogody? Dlaczego tak bardzo dziwią nas nakrycia głowy a dziewczyna w kapeluszu, w tym mieście przyprawia o drwiące spojrzenia? Myślę, że jednak nadal chodzi o „odmienność”. Jeżeli nie jesteś jak wszyscy, to jesteś inna. A skoro jesteś inna, to najprawdopodobniej coś z Tobą jest nie tak. O mężczyznach pisać nie będę, bo albo wyglądają po prostu zwyczajnie i nudno, albo są ubrani dobrze, ale tym drugim raczej współczuję, bo w tak małym mieście, facet w fajnych okularach przeciwsłonecznych, lub co gorsza w pastelowo różowej koszulce, z góry podejrzany jest o odmienną orientację seksualną! No więc skupmy się na kobietach, bo o nas pisać i mówić można dużo! Dziwne, że w dobie tak wszechobecnego dostępu do internetu czy kolorowej prasy, nadal nie potrafimy patrzeć na siebie obiektywnie. Nie potrafimy patrzeć obiektywnie na swoje ciała i sylwetki. Przecież nie chodzi o to, żeby popaść w kompleksy, okleić ciało cudotwórczymi odchudzającymi plastrami, stosować drakońskie diety, okładać się błotnymi maseczkami, które mają wpływ jedynie na zasobność naszego portfela, albo co gorsza, wyrzec się przepysznej eklerki pełnej słodkiego kremu! Nie chodzi też o to, żeby stać się dla siebie bezlitosnym krytykiem, bo samokrytyki chyba większości nam nie brakuje! Chodzi o to, żeby nauczyć się patrzeć i widzieć swoje atuty ale też swoje wady, a wtedy wszystko pójdzie jak po maśle! No więc kochane panie, od czego należałoby zacząć tej pięknej jesieni, żeby do reszty nie popaść w marazm? To proste! Po pierwsze, kupcie sobie nową parę porządnych butów, bo nic tak kobiecie nie daje pewności siebie jak nowa para szpilek, i nic tak bardzo nie bije po oczach jak byle jakie, rozdeptane i zniszczone buty! Stańcie w nich przed lustrem w domu, wyrzućcie całą zawartość szafy na podłogę i bawcie jak małe dziewczynki klockami Lego, próbując odważnie „budować” z nich coraz to nowe projekty! Po drugie, zanim po raz kolejny uwierzycie pani w sklepie, która z uśmiechem na twarzy spróbuje wmówić Wam, że „ta” spódnica leży na Was po prostu rewelacyjnie, a kolor jest wprost idealny dla Waszej urody, same nauczcie się swojej figury i postarajcie się dostrzec swoje zalety. A po trzecie? Po trzecie, uwierzcie w moc kolorów i koniecznie kupcie sobie ciepły koc w kolorze ze swojej palety kolorystycznej, a dostarczycie sobie pozytywnej energii na długie jesienne wieczory… a zbyt dużą pupę, uwierzcie mi, można uczynić ogromnym atutem, wystarczy ją tylko pięknie opakować…