Czy zdarza Wam się, stanąć przed szafą i znowu nie mieć co na siebie włożyć? Głupie pytanie! Na pewno Wam też się to zdarza! Mam taką cichą nadzieję ;) Co lepiej, mnie zdarza się sytuacja, iż coraz częściej łapię się na tym, że ciężko sięgnąć mi po tę samą rzecz dwa razy!

Pomijam oczywiście jakieś tam jeansy czy dwa, no może trzy t-shirty. To straszne! Kupuję coś, wydaję masę pieniędzy, jestem przekonana że będę mogła wykorzystywać to ciągle i do wszystkiego. Buduję w głowie zestawy, które wydają mi się wprost idealne, aż tu nagle

taka nieoczekiwana zmiana planów! Już w tym byłam!… słyszę w głowie sięgając po raz kolejny po kolorowe spodnie.

Przecież tak być nie może! Nie chodzi tu nawet o ciągłe wydawanie moich ciężko zarobionych pieniędzy ale bardziej o to, by korzystać z tego co już mam! Co już jest w szafie i o czym, notabene, tak bardzo marzyłam! Ile to razy zdarza mi się znaleźć na dnie szafy ubranie, które kupiłam kilka lat temu i kompletnie o nim zapomniałam!? A szkoda, bo dobry, klasyczny ciuch nie przestaje być modny i latami można wykorzystywać go jako bazę do innych, nowszych nabytków! A przeważnie zakładam go raz, może dwa i kompletnie, bez wieści ginie na dnie szafy.

W całej tej sytuacji najbardziej zabawne jest to, że całkiem nieźle radzę sobie w szafach moich klientek, zachwycając się ich garderobą i nie rozumiejąc :”nie lubienia” jednej czy drugiej bluzki! O czym to świadczy? Dlaczego kiedyś, w czasach kiedy naprawdę ciężko było o znalezienie czegoś fajnego, ceniło się trzy bluzki i dwie pary kiepskich jeansów?! Wydaje mi się że w świecie tak szaleńczego pędu za modą i byciem „na czasie” za szybko sięgamy po nowe. Za szybko chcemy i za szybko mamy. Media, czasopisma, pięknie wyglądające gwiazdy. To właśnie one mają tak ogromny wpływ na nasze zachowanie. Fakt, ciężko jest zobaczyć je dwa razy w tej samej bluzce czy sukience ale zauważcie, że to nie one jednak tworzą modę! To nie nimi inspirują się kreatorzy! Można by powiedzieć, że projektanci jedynie wykorzystują celebrytów do przedstawiania i reklamowania swojej kolekcji! Do zwrócenia naszej uwagi na taką czy inną kreację! Oczarowane (żeby nie użyć słowa zaczarowane) idealnym wyglądem zdjęcia gwiazdy, (podkreślam tu jednak wyraz zdjęcia!) nie myślimy o jego przeróbkach i w nosie mamy fakt, że najprawdopodobniej zupełnie inaczej będziemy w niej wyglądały my! Chcemy, i to jest najważniejsze! Przechodząc do spraw jakże ważnych, bo finansowych, gwiazdy nie płacą za swoje „nowe” ciuchy! Bywają w nich raz, ponieważ najczęściej na ważne ewenty czy gale wypożyczają je od projektantów czy z showroomów! Myślę więc, że w żadnym wypadku nie powinny być dla nas wzorem do naśladowania dobrego stylu.

Na kim więc skupić wzrok? Kto powinien być inspiracją do dobrego stylu i świetnego wyglądu? Z kogo czerpać by nie zwariować i nie stracić fortuny? Myślę, że świetnym przykładem dobrego stylu mogą tu być zdjęcia z tzw. street. To modne ostatnio fotograficzne blogi, gdzie zamieszczane są zdjęcia przypadkowo spotkanych, ale za to dobrze i nietuzinkowo ubranych przechodniów. Dobrze jest wzorować się na takich stylizacjach, używając przy tym swoich własnych ciuchów.

Drugim, myślę nie najgorszym przykładem jaki mogę podać są początkujący bloggerzy. Dlaczego początkujący? Z racji tego, iż nie są „wykorzystywani” do reklamowania ubrań poprzez ich noszenie, każdy swój ciuch kupują sami. Za własne pieniądze szperają w ciucholandach, tanich sieciówkach i wyprzedażach, wykorzystują go naście razy! Myślą, kombinują, zestawiają czasami pozornie niepasujące rzeczy właśnie po to, aby wielokrotnie i bezwstydnie wykorzystać ukochane legginsy, bluzkę czy buty! Ale właśnie dzięki temu rozwijają własne umiejętności w tworzeniu stylu!

Wiem, że zapewne dużo przyjemniej ogląda się blogi, na których każdego niemalże dnia, oglądamy nowy zestaw stylizacji. Każdego dnia widzimy nowe ciuchy i nowe propozycje. Hmm… to trochę jak migawka z kultowego filmu „Diabeł ubiera się u Prady”! Ale co zrobić kiedy rzeczywistość bywa okrutna i w miesiącu możemy pozwolić sobie na zakup maksymalnie trzech bluzek?

Podsumowując krótko moje dzisiejsze dygresje, do których natchnęła mnie moja szafa, zadaję sobie dwa pytania; po pierwsze kogo dziś stać na to by co sezon kompletnie, od podstaw wymienić garderobę, a po drugie, pomijając już fakt finansowej próżności, czy właśnie w ten sposób, nie wychodzimy z wprawy myślenia, bawienia się i tworzenia własnej mody? Czy przez to nie tracimy własnego stylu, stając się jedynie „posiadaczem” nowej bluzki?.. żeby nie powiedzieć idealnym produktem marketingu?

Bo jak to w końcu jest? Bluzka dla mnie czy ja dla bluzki? :)