Moda kołem się toczy. To co już było wraca, a to co wróci odejdzie po to, by za parę sezonów znowu zapukać do naszych szaf…
No cóż, co w końcu można wymyślić nowego, jeżeli chodzi o przemysł odzieżowy? Naturalnie mam na myśli taki, w którym śmiało można pokazać się na ulicy, a nie wyłącznie paradować po wybiegu. Na szczęście dla nas, projektanci zeszli na ziemię i postanowili tworzyć ciuchy do noszenia. Może to wpływ kryzysu, który dotknął nas wszystkich? W każdym razie, wyszło na dobre. Okazało się że mimo kryzysu, na ciuchy i tak nie wydajemy mniej, a zyskałyśmy modę, którą śmiało wykorzystamy jeszcze przez kilka nadchodzących sezonów. Bo jak mawiała moja ukochana Coco Chanel „moda, w której nie można wyjść na ulicę, nie jest modą”. Więc co nosić jesienią i zimą? Wszystko co już było i co nosiły nasze matki, a nawet babki! Futra, futrzane kołnierze, oraz wielkie puchate czapy z lisa. Wełny i tweedy. Kostiumy w kratę i pepitkę, gdzie spódnica sięgająca do połowy łydki, do złudzenia przypominała pierwszą literę alfabetu i sprawiała że każda kobieta miała nieprzyzwoitą talię osy. Wełniane płaszcze w kolorze beżowym, kurtki pilotki i zapomniane już kożuchy. Kapelusze, które w czasach mojego dzieciństwa kojarzyły się z „przestrojonymi” paniami, dziś wiodą prym w niemalże każdej szafie. Koronka mimo że straciła trochę na subtelności, powraca w połączeniu z ciężkimi tkaninami a nawet dzianinami, a cekiny znowu dodadzą nam błysku. Grubo tkane zakolanówki i rajstopy, takie jakie nosiły nasze babki w drugiej połowie lat 40, dziś modnie ogrzeją nas w zimowe mrozy. Jeżeli chodzi o kolory, to oprócz wspomnianych wcześniej beży i szarości, wraca ciemna zieleń khaki, oraz ekstrawagancka czerwień. Warto więc zaopatrzyć się chociażby w torebkę, koniecznie tą najmodniejszą w kształcie kuferka, szalik, bądź rękawiczki w tym wyjątkowo kobiecym kolorze. Po nieco krótszej nieobecności witamy tzw. buty relaksy, które pamięta chyba całe moje pokolenie. Te niezgrabne i grube śniegowce występowały wtedy absolutnie w jednym i niezmiennym modelu. Dzisiejsza odsłona relaksów jest trochę bardziej subtelna, ale nie zmienia to faktu, że śniegowce są hitem nadchodzącej zimy i zdetronizowały zgrabne i eleganckie „paniusiowate”kozaki! Najbardziej pożądane to te od Chanel czy Korsa, ale dla mnie póki co, to sfera marzeń. Tuż obok nich ustawiły się botki na grubych, traperowatych podeszwach, z masywnym i stabilnym obcasem. Te najmodniejsze koniecznie sznurowane, z wszechobecnym futrzanym obszyciem. Jak widać nadchodząca zima, jest otwarta na wszelkie modowe propozycje tego co już było, więc inspiracją niech będą nasze wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to ukradkiem szperałyśmy w szafach naszych mam. A na długie jesienno-zimowe wieczory proponuję robótki na drutach, bo dzianina nie zamierza zbyt szybko odejść do lamusa.