Wilno. Widok niczym ilustracja z bajki. Promienie słońca zaglądają w wąskie uliczki starego miasta. Witryny kamienic wyglądają jakby opowiadały swoje historie, każda z osobna. Gdzieś obok słychać ciche skrzypnięcie drewnianych drzwi małej kawiarenki, gdzie z błogą przyjemnością zamawiam kawę i kaloryczne tiramisu. Rozkoszując się smakiem ukochanego ciastka i architekturą tego pięknego miasta, nie sposób było nie zauważyć spacerujących mieszkańców Wilna. Zwykli, wydawałoby się ludzie, a tak bardzo różniący się od nas. Ludzie którzy są integralni z miastem które zamieszkują. Ludzie, którzy wyglądają tak samo pięknie jak tamtejsza okolica. I to wszystko takie niewymuszone, naturalne i zwyczajne.. Miałam wrażenie, jakby nie zastanawiali się nad tym co włożyć przed wyjściem z domu. Pięknie ubrani młodzi ludzie na miejskich rowerach. Nawet spacer z psem, tam ma zupełnie inny wymiar…. Wiecie co zaskoczyło mnie jednak najbardziej? Nie to, że wszyscy mogą wyglądać rewelacyjnie, nie dążąc za bieżącymi trendami. Nie to, że potrafią i chcą bawić się modą. I nawet nie to, że nie czują przy tym najmniejszego skrępowania. Najbardziej zaskoczył mnie fakt, że tam, nikt na nikogo nie patrzy drwiącym wzrokiem! No i może trochę to, że tym razem to ja nie mogłam powstrzymać się, żeby nie patrzeć na mijających mnie przechodniów, co dawało mi energię na długie spacery uliczkami, których piękno i radość jest w każdym zaułku tego mistycznego miasta…….