To, dla kogo właściwie wydajemy fortunę na ciuchy, budzi nie małe wątpliwości. Zdania są podzielone na tyle, że sama w końcu zaczęłam się nad tym zastanawiać. Zagłębiając temat i wypytując tu i ówdzie, wcale nie rozjaśniłam sobie owej zagadki. Jedyne czego jestem pewna to fakt, iż na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi :).

 Mężczyźni są absolutnie przekonani , że całe to zamieszanie z ciuchami, spowodowane jest wyłącznie nimi. To właśnie dla nich chcemy wyglądać ładnie i kobieco. Według nich tak było i będzie zawsze. Dziewczyny w wieku do lat trzydziestu w rozmowie na temat zakupów, bardzo często, choć w prawdzie nieświadomie, używają odniesienia do koleżanek. Natomiast wszystkie trzydzieści plus twierdzą, że gdyby nie mankamenty figury, mogłyby pozwolić sobie na więcej. Jedna i druga grupa kobiet ostatecznie twierdzi, że ubiera się wyłącznie dla siebie. Jak tu więc wyciągnąć mądre wnioski i nie dać się omamić kobiecym sztuczkom? Spróbuję rozłożyć to na czynniki pierwsze.

 Co do mężczyzn, to chyba sprawa jest prosta. Niby twierdzą że całe to stroszenie piórek jest dla nich, ale za każdym razem, kiedy wybierzemy coś co nie jest krótką kiecką, nie potrafią zrozumieć naszego jakże nie trafionego wyboru. Tu chyba nie ma wątpliwości, że ego mężczyzn trochę się przeceniło. Owszem, chcemy czasem wyglądać ładnie także dla was, ale nie tracąc przy tym dobrego stylu i możliwości chodzenia w butach na płaskiej podeszwie :).

 Pierwsza grupa dziewczyn, mimo zapewnień że ubiera się dla siebie, jakoś mnie nie przekonała. Nie dość że zbyt często biorą pod uwagę zdanie partnerów, to jeszcze byłoby świetnie gdyby koleżanka z uczelni zzieleniała z zazdrości. Niby twierdzą że chcą wyglądać oryginalnie i nietuzinkowo, ale szukając kiecki czy butów, zawsze odnoszą się do Kaśki czy Moniki. Niby nie chcą takiej jaką ma Dorota, ale dziwnym trafem właśnie taka wpada im w ręce. Mało tego, czasami uciekają się do naprawdę sprytnych sztuczek. Biorą na cel bluzkę koleżanki i najbardziej jak potrafią, zdziwionym tonem wypowiadają, „hej, masz taką samą bluzkę jak ja”! Po czym bezpiecznie, bez podejrzeń o brak własnego stylu czy gustu, udają się na poszukiwanie w/w obiektu pożądania. Wprawdzie twardo twierdzą, że do takich sztuczek uciekają się tylko w wyjątkowych sytuacjach, jakoś mnie nie przekonały. Za to pięknie i efektownie przekonują same siebie :).

Kobiety trzydzieści plus w tej kwestii, wydają się być najbardziej szczere. Mówią co myślą, nie owijając w bawełnę nawet mankamentów własnej sylwetki. Zaczynają patrzeć na jakość i praktyczność ubrań. Unikają kopiowania strojów koleżanek, ale za to szczerze i zdrowo przyznają się do zazdrości o buty czy torebkę, na którą one akurat nie mogą sobie pozwolić. Świadomiej niż ich młodsze koleżanki prawią sobie komplementy, ale też bardziej otwarcie wyrażają krytykę na temat wyglądu. Kupując sukienkę doskonale wiedzą, że i tak najważniejsze w tym wszystkim jest to, jak one będą się w niej czuły. Dziś kobiety trzydziesto i czterdziestoletnie są pewne siebie i aktywne zawodowo. W wyborze ciuchów nie pytają więc ani koleżanek ani mężczyzn. Tym bardziej, że za swoje zakupy, wolą płacić same! :)

 

A Ty, jak myślisz? Dla kogo właściwie ubierają się kobiety?

Czekam na Twoje spostrzeżenia, te na serio i te z przymrużeniem oka :)

Najbardziej ciekawe spostrzeżenia nagrodzimy bransoletą marki Bydziubeka o wartości 65,00 PLN!

Do dyskusji zapraszam również mężczyzn. Zawsze to prezent dla Walentynki z głowy !

 

Na maile wysyłane na adres  m.laskowska@blacksand.pl ( ewentualnie komentarze z podanym prawidłowym adresem zwrotnym ) czekamy do 31 stycznia!